Forum Poluzjanci Strona Główna
 FAQ   Szukaj   Użytkownicy   Grupy    Galerie   Rejestracja   Profil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości   Zaloguj 

ODGRZEBANE: "dużo potrzebnych/niepotrzebnych słów o TPP

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Poluzjanci Strona Główna -> Nowa kultura - tura cool
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
akinomka
Boss Of All Bosses ;P
Boss Of All Bosses ;P


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 1417
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 20:49, 30 Sty 2008    Temat postu: ODGRZEBANE: "dużo potrzebnych/niepotrzebnych słów o TPP

Tak sobie o tym przypomniałam, przeczytałam znowu i wklejam, bo może komuś umkło Wink A warto się zapoznać i aż sie prosi o dalszy ciąg (zresztą na końcu wspomniany, że być może kiedyś... Rolling Eyes)

ŹRÓDŁO Arrow [link widoczny dla zalogowanych]

Autor: Janusz Onufrowicz

Nie ma nic gorszego niż artysta tłumaczący się co miał na myśli. Z drugiej strony słuchałem kiedyś audycji z Muńkiem Staszczykiem w radiu WaWa, gdzie opowiadał o swoich piosenkach. I dzięki jego słowom na niektóre piosenki T. Lovu popatrzyłem inaczej niż do tej pory. Trudno powiedzieć czy głębiej i lepiej, ale na pewno szerzej Wink czy coś koło tego.

Nie powinno się być może tego robić, dlatego tym bardziej to zrobię i napiszę słów kilka o pierwszej płycie Polucjantów "Tak po prostu". W najgorszym razie czytający te słowa zapoznają się z fajnym opowiadaniem, które zacytuję niżej. W najlepszym wypadku będzie to ciekawostka kolekcjonerska dla fanów zespołu, zwłaszcza gdy pierwsza płyta odchodzi już w przeszłość, a na horyzoncie pojawia się druga płyta zespołu, której w najbliższym czasie nie zamierzam komentować, choć kiedyś... może przed trzecią płytą POLUZJANTÓW dam się ponieść tej pokusie Wink



KOSMOS: Pierwsza wersja tej piosenki była tekstem w stylu bajek Lafontaina lub Krasickiego. Kubie zależało żeby stworzyć piosenkę piętnującą polski rynek muzyczny, na którym niewiele nam się podobało siedem - sześć lat temu. To miał być taki pasek na rzeczywistość. Dlatego były w tym pierwszym tekście kury, krowy, słonie i świnie. I te zwierzątka grały, śpiewały i się wydawały Wink Opowiadam z pamięci, bo od lat nie zaglądałem do tej szuflady gdzie leżą niewykorzystane wersje tekstów dla Polucjantów. Boję się tam zaglądać bo wydaje mi się, że tam straszy Wink Może kiedyś jeżeli komuś strrrrrrrasznie będzie zależało, dla ciekawostki "kwiatki" zostaną odkurzone i pokazane. Ale na pewno nie w tym tekście. Tutaj będę tylko opowiadał o. Nie będzie obszernych cytatów, ani tym bardziej całości. Poza tym musiałbym mieć na to zgodę partnera mego w tych piosnkach czyli Kuby oraz menago Ani Wink

Ale wracając do tematu KOSMOSU. Tekst był przez jakiś czas zaakceptowany. Ale kiedy zaczęliśmy składać całą płytę, okazało się, że jednak trochę nie pasuyeah. Tym bardziej, że KOSMOS (wtedy oczywiście jeszcze nie "Kosmos" miał być piosenką otwierającą album.

Trzeba się też przyznać do tego, że chcieliśmy i mieliśmy nadzieję, że się uda, stworzyć koncept-album. Czyli, żeby płyta była jakąś pełną opowieścią składającą się z odcinków - piosenek. Nasza historia miała być taka, że koleś się budzi, wychodzi na miasto ogląda co się dzieje, idzie do klubu, spotyka kogoś, albo tylko mu się wydaje, wraca do domu, włącza telewizor itd.. Coś mniej więcej takiego. Dlatego też nie za bardzo pasowało nam żeby płytę rozpoczynał numer ze zwierzątkami grającymi na instrumentach i szydzący z czegoś tam. Trzeba było rozpocząć materiał inaczej. I tak zrodziła się piosenka, którą znacie pod tytułem KOSMOS.



P.S. Nie udało nam się zrealizować pomysłu z koncept-albumem przy "Tak po prostu". Ostatecznie zabrakło czasu i środków. Nie uda nam się zrobić koncept-albumu z drugiej płyty. Ale kto wie, może przy trzecim krążku wreszcie wszystko się dobrze dla tego pomysłu ułoży.



1 LIST DO KORYNTIAN: Uważam tę piosenkę za największą swoją porażkę na tej płycie i zarazem nauczkę na przyszłość. Piosenka w końcu została zaakceptowana i funkcjonuje dosyć dobrze wśród ludzi słuchających naszej płyty. Ale dla mnie jest szkolnym wręcz przykładem jak zbyt ambitny plan może się obrócić przeciwko autorowi. Tak, tak... Nie ma nic gorszego niż chcieć za dużo zmieścić w było nie było piosence, która trwa tylko kilka minut i kilkanaście linijek. Staram się nie popełniać tego błędu i przestrzegam innych piszących by go nie popełniali.

A o co chodzi? O to, że nie można liczyć na to, że słuchacz słuchając piosenki, dobuduje sobie do niej takie odnośniki, bibliografię i przypisy jak to bywa w niektórych książkach na końcu. Kiedyś w początkach lat dwudziestych była popularna taka poezja (E. Pound, T. S. Eliot), której wartość poza frazami (obrazami, językiem) zawierała się w aluzjach do innych dzieł literackich. Czyli, że w linijce wiersza było więcej niż jej treść, bo jeszcze aluzja do innych dzieł (tak z grubsza to ujmując). I przez to robiło się naprawdę głęboko Wink Niestety w piosence popowej to się nie sprawdza. Piosenka musi zadziałać tu i teraz - w trakcie słuchania. Doświadczyłem tego na własnej skórze Wink i to jest właśnie 1 LIST DO KORYNTIAN.

Otóż chciałem napisać niebanalną piosenkę o miłości. Mało tego Wink Dodatkowo, ponieważ tyle razy ludzie pisali w piosenkach "kocham cię", że aż się już więcej nie powinno, to ja postanowiłem, że w tej mojej niebanalnej piosence o miłości koniecznie musi być "kocham cię"; Wink A jak. Na przekór. Tylko, że ja to zrobię po swojemu "ambitnie" i się wybronię Wink Zrobiłem to tak:

Najpiękniejszym tekstem o miłości jaki znam jest tytułowy biblijny list, więc postanowiłem posłużyć się nim, plus jeszcze dodać do niego opowiadanie, które jak byłem nastolatkiem zrobiło na mnie duże wrażenie. I tak powstała moja zamierzona ambitna piosenka o miłości. No… i się przejechałem. Mimo aluzji w samym tekście, dałem dla mniej kumatych tytuł, który już bez żadnych wątpliwości sugerował jaka jest inspiracja. A i tak znaleźli się ludzie, którzy puszczali ten numer pod tytułem: " i pierwszy list do Koryntian". Natomiast dzisiaj wiem, że nawet Szerlok Holms razem z Dżejmsem Bondem nie wpadliby na powiązanie pieśni z opowiadaniem P. Carey'a "Powiedz, że mnie kochasz" Wink Dlatego tylko zgrzytałem zębami czytając recenzje typu: "I już człowiek chce przyznać, że "nieźle wymiatają", gdy nagle jak grom z jasnego nieba rozbrzmiewa: "Proszę powiedz mi/Kocham cię/Nie chcę się rozpłynąć/W obojętnym tle/Ani na dnie szklanki...". Jak obuchem w głowę... Zestawienie dżungli instrumentalnych detali ze straszliwą beznadzieją tekstów"... taka jest niestety kara jeżeli się chce zbyt wiele zmieścić w piosence Wink A przecież chciałem tak dobrze i szlachetnie Wink

Dzięki bogu, mimo wszystko piosenka zdobyła sobie grono zwolenników, którzy zaakceptowali ją jaka jest, nawet bez zrozumienia aluzji. Widocznie pozostawiona samemu sobie zawiera jakąś dla nich atrakcyjną opowieść między linijkami.

Nie mogę się powstrzymać przed zamieszczeniem tego opowiadania P. Carey'a. Dlatego kto nie chce go czytać, niech od razu idzie do RANDKI NA KSIĘŻYCU. A ci cierpliwsi niech sobie przebrną przez opowiadanie Wink

(dostępne na w/w stronie)


RANDKA NA KSIĘŻYCU: Ten numer wydał mi się zimny jak go usłyszałem po raz pierwszy. I dalej mi się taki wydaje - stalowy. Dlatego prawie od razu zobaczyłem w nim miasto nocą. Kiedyś dużo włóczyłem się po nocnym mieście (zwłaszcza od knajpy do knajpy Wink) dlatego ta piosenka wydała mi się właśnie taka nocno uliczna. Obrazy w niej, dla mnie są jak wyciągnięte z filmów niemieckiego ekspresjonizmu. Gdyby kiedyś powstał klip, to właśnie w tej manierze chyba bym go widział (jeśli to ja bym decydował Wink). Podobne wideo mieli Redhoci do którejś ze swoich piosenek, nie pamiętam do której. Ale klip właśnie oparty był na stylistyce starych niemieckich filmów z okresu ekspresjonizmu. A poza tym pełnia do dzisiaj na mnie tak działa, że mnie"nosi" po prostu Wink chociaż zęby mi już nie rosną. Poza tym jak szukałem szlagwortu, pomyślałem sobie tak, że skoro może być "Herbatka na Saharze", to może być i "Randka na Księżycu";.

Jak jesteśmy przy Randce, to warto o jednej jeszcze rzeczy wspomnieć. Mianowicie o aniołach. Nie od razu to zauważyłem, ale Kuba mi zwrócił przy którejś piosence uwagę, że znowu anioł się pojawia. W końcu stanęło na tym, że celowo te anioły umieszczałem w piosenkach z pierwszej płyty. Poza tym anioły gdzieś tam pasowały nam do idei koncept-albumu. I nawet mieliśmy taki konkurs dla słuchaczy rozpisać, żeby znaleźli poukrywane w numerach anioły. Niestety konkursami zajęła się firma Sony i program "twój problem nasza głowa". W Randce też jest anioł Wink

Nawiasem mówiąc przez te anioły i 1 LIST DO KORYNTIAN, było zagrożenie, które trwało jakiś czas, że będą nas brać za kapelę związaną z jakimś ruchem religijnym. Do tego stopnia nas to wstrząsnęło, że przy drugiej płycie wyraź Kubek sobie zażyczył: żadnych historii nadprzyrodzonych. Dzięki bogu Wink w jednej piosence na to się zgodził Wink W końcu udało się wybrnąć z widma kapeli grającej dla jakiegoś kościoła. Pewnie w związku z naszą starą nazwą, która już tak święta jak anioły i aluzje do biblii nie była Wink

Pamiętam też, że Kuba chciał wyrzucić "księżycową barwę krwi", ale się uparłem. Chodziło z tego co pamiętam o krew. Że zbyt anatomiczno medycznie się robi Wink



SŁODYCZ: Pierwsza wersja tej piosenki tak się nie nazywała. Bo jej tytuł był "Latolandia". Aż mi skóra cierpnie jak sobie pomyślę, że ta piosenka mogłaby ujrzeć światło dzienne z tamtym tekstem Wink Kuba ma coś takiego, taki dar, czy wyczucie, że potrafi wyczuć kiedy coś nie zażera, a ja mam taki dar, czy wyczucie, że wiem kiedy on ma rację. Wściekam się wtedy przez jakieś trzy dni. Później piszę drugą wersję i wiem, że jest faktycznie lepiej. I w tym wypadku jak w wielu innych, Kuba miał rację. "Latolandia" krótko mówiąc, była szitem. Tak to czasem w życiu bywa, że niestety, trzeba od nowa coś napisać. Rekordzistką będzie jak dotąd "Prosta piosenka" z drugiej płyty, do której powstało chyba pięć albo sześć wersji tekstu, aż wybraliśmy ten właściwy.

W każdym razie jak pisałem "Latolandię" miało być tak pięknie i optymistycznie. Pamiętam, że przygotowywałem wtedy spektakl z młodzieżowym teatrem amatorskim, byliśmy w jakimś ośrodku wypoczynkowym. Taki wyjazd na tydzień. Warsztaty. Środek zimy. Tęsknota za latem. A ta piosenka była taka ciepła i przyjemna. A ja jeszcze na dodatek uwielbiam tworzyć neologizmy, więc suma summarum wymyśliła mi się ta Latolandia. Refren z tego co pamiętam szedł jakoś tak: Latolandia, kraina ciepłych serc... Coś takiego Wink Aż strach szukać tego tekstu w szufladzie. Chociaż to świadomie nie miało być do końca serio.

Bo to jest tak, że jak każdy zespół chcielibyśmy mieć przeboja jakiegoś. Hiciora. Czemu nie. Ale ciężko jest zrobić piosenkę typu "Daj mi tę noc", czy "A wszystko czarne oczy". I trochę wtedy chciałem sparodiować Latolandią takie piosenki. Coś w stylu "Sunshine reagge" zrobić. Czyli wszystko hepi, świat się śmieje, słońce świeci, wszyscy się kochają i jeleń na rykowisku ryczy do zachodu słońca. No i jeszcze żeby neologizm był. Latolandia taka była, więc spoczęła w koszu i niech spoczywa.

Powstała SŁODYCZ. Skoro nie mogłem mieć landrynkowej parodii kiczu, to zachciało mi się erotyku. I pod takim kątem SŁODYCZ napisałem. Uwielbiam kobiety i chciałem jak najlepiej umiem zwrócić się w tej piosence do wyimaginowanej niej, którą są dla mnie wszystkie. Zwrócić się z podtekstem erotycznym. A poza tym znalazło się też miejsce na neologizm Wink

Po koncercie w Krakowie kiedyś jakaś polonistka chyba zwróciła Kubie uwagę, że nie ma takiego słowa: "ugłaska", powinno być "ugłaszcze". Aha! Już ja to widzę jak ja Kubie i do tego jeszcze w refrenie zasuwam takie "ugłaszcze". Nie dość, że ze "szczać" się kojarzy to jeszcze chyba by mnie opluł za tak zacną zbitkę super śpiewnych "escezetów". Poza tym jak jest "ugłaskać" to może być "ugłaska". Po co to nienaturalnie odmieniać? Ale jakby co, to działa licencja poetycka, a ja mam swój neologizm Wink

Kuba chciał wywalić z tekstu "szafy min, zbroi kpin", bo nie za bardzo kumał o co chodzi. Ale kobiety mnie wybroniły, że to ma sens. I zostało.



MAŁA APOKALIPSA: Jestem zdumiony, że aż tak bardzo ta piosenka się podoba, chociaż ja też ją lubię. A jak słyszę wokalizę Ani Serafińskiej to nawet po latach jeszcze mnie ściska w dołku. Z całym szacunkiem dla klawiatury Małego i wokalu Kuby, w tym jednym miejscu na koncercie brakuje mi czegoś.

W każdym razie to była jedna z czterech pierwszych piosenek, które napisałem dla zespołu. Początkowo coś zacząłem pisać o wietrze jakimś wiejącym, ale bardzo szybko usłyszałem od chłopaków, że wiatr to im się z wiatrami kojarzy i żeby unikać tego typu rzeczy więc napisałem MAŁĄ APOKALIPSĘ. Nie ma ona oczywiście nic wspólnego z książką Konwickiego. Po prostu wyobrażam sobie na przykład mojego sąsiada, albo jeszcze lepiej - kogoś, kogo w ogóle nie znam. Spotykają tych ludzi różne rzeczy. Oni je przeżywają, a mnie to nie obchodzi. Piosenka jest o miłości, więc zawęźmy sprawę do tego uczucia. Dla nich połamana miłość jest ciężkim przeżyciem, a mnie to nie za bardzo obchodzi. I odwrotnie. Kiedy mnie dotyka sercowe nieszczęście, tylko dla mnie jest wielkie jak tytułowa apokalipsa. Dla wszystkich pozostałych jest małe. I o tym przede wszystkim jest MAŁA APOKALIPSA. I stąd się wzięła.

A poza tym, ze świadomych zapożyczeń: "nie ma nóg i rąk, chociaż są" - pożyczyłem od Stachury. Oddam mu jak się kiedyś spotkamy w Latolandii ponad siódmą powłoką elektronową naszych ciał Wink

Obrazy, które mi towarzyszyły przy tej piosence to ogólnie Breugel i Bosh. Chodzi mi o te obrazy, gdzie jak w mozaice na jednym płótnie rozgrywa się mnóstwo różnych historii.



W DÓŁ: To jest opowieść dosyć konkretna, choć takową nie musi się wydawać na pierwszy rzut oka i ucha. Bardzo chciałem, żeby ta piosenka nazywała się "Drag story". Dla mnie to była by taka parafraza "Love story". Ale Kubie za bardzo się kojarzyło z Drag Qeen. I faktycznie byłoby coś niezręcznego w takim tytule. Bo gdyby było tak jak powinno być to tytuł by brzmiał "Drug story", a wtedy byłoby za blisko sklepu z medykamentami. Z kolei jakbyśmy spróbowali to po prostu fonetycznie po polsku zapisać to właśnie wychodzi "Drag story". I niestety ma też swoje znaczenie po angielsku, nie takie jakie byśmy chcieli. Dlatego zostało W DÓŁ. Ale jest to opowieść właśnie o takich Romeo i Juli po dragach. Prawie Sid i Nancy. Chociaż inna historia. I jeżeli ktoś na to do tej pory nie wpadł Wink to ta story opowiada o narkotykowej jeździe. Związkach narkotykowych, czy też po narkotykach. O iluzjach...

Pamiętam, że musiałem przekonywać Kubę, żeby śpiewał: Już tyko w dó dó w dół. Bo nie był za bardzo przekonany do tego. Śpiewał najpierw po prostu: Już tylko w dół, w dół, w dół. Później śpiewał: Już tylko w dół, dół, dół... albo coś koło tego, aż wreszcie uległ. Czasami nawet Kubę da się do czegoś przekonać Wink Nie wiem dlaczego tak bardzo mi na tym zależało. Czy to dlatego, że lubiłem piosenkę Police "Do do do, da da da". Nie ważne. W każdym razie wydaje mi się, że tak najzgrabniej ten refren brzmi.



URODZINOWA PIOSENKA 2000: To jest moja ulubiona piosenka na płycie. Co może być bardziej intymnego, czy też osobistego niż własne urodziny spędzone samotnie? Niewiele rzeczy. Chyba, że dla kogoś dzień urodzin nie jest momentem kiedy uważniej przygląda się samemu sobie i swojemu życiu.

Poza tym pisałem to jeszcze przed przejściem starego wieku w nowy. Wydaje mi się, że tak samo jak człowiek jest kosmosem, kosmos jest człowiekiem. A przynajmniej jakąś istotą. Innymi słowy świat to stworzenie. I przez to chciałem powiązać urodziny jednego człowieka z urodzinami świata. Marzyło mi się, że może to być taki hymn kończącego się wieku. Ale w końcu każdy sobie o czymś marzy, nie? Mandaryna marzy, że umie śpiewać, Miller marzy, że mówi prawdę, ja sobie marzyłem, że wbiję się gdzieś w ogólny nastrój ludzkości Wink Chociaż był taki pomysł, żeby do piosenki nagrać wideo składające się ze zmontowanych archiwalnych kronik. Różne kluczowe wydarzenia z dwudziestego wieku. Ale pomysł pozostał w zaświatach, w których rodzą się pomysły. Wytwórnia miała lepsze pomysły na promowanie zespołu i już wtedy chyba była na nas zła, że nie sprzedajemy się tak dobrze jak by chcieli. Trochę szkoda, bo czuję, że ten pomysł mógłby "odpalić" bardziej niż inne nasze klipy. Ale czuję też, że kiedyś miałem piętnaście lat. I co? I nic. To se ne wrati. URODZINOWA PIOSENKA 2000 jest kolejnym egzemplarzem na wysypisku gdzie ląduje kawał dobrej, nikomu nie potrzebnej roboty... i kosmici Wink w postaci naszych fanów i słuchaczy mniej fanatycznych Wink

Cała pierwsza płyta Polucjantów to najbardziej osobiste piosenki jakie napisałem. A "urodzinowa" jest z nich najbardziej osobista. Dlatego tak ją lubię. Pisanie piosenek traktuję trochę jak aktorstwo. Piszę dla różnych wykonawców, którzy oczekują też różnych rzeczy. Wtedy to jest tak jak z graniem roli. Po prostu wczuwasz się w coś, wyobrażasz sobie. Próbujesz zrozumieć emocje i zachowania, czy też gusty na co dzień ci dalekie - jak aktor. I powstaje tekst jak rola w teatrze, czy filmie. Można to zrobić lepiej lub gorzej. Natomiast kiedy współpracuję z Kubą, jestem najbardziej sobą. I opowiadam o sobie. Oczywiście poddane jest to tak zwanej artystycznej obróbce, ale chodzi mi o sedno. A sobą nie można być lepiej lub gorzej. Po prostu się jest Wink



GŁÓD SENSACJI:
To chyba najmniej znana i lubiana piosenka zespołu. Nawet muzycznie odstaje od płyty. Ale taki też był zamysł. To miała być parodia rockowego grania. Wspominałem już o idei koncept-albumu, w tym miejscu nasz bohater miał odpalić telewizor i zobaczyć co? Rzeczywistość. I o tym jest ta piosenka. Moim zdaniem się nie zestarzała i nie zestarzeje. Od tamtego czasu kiedy powstała wszystko jeszcze bardziej się wykoślawiło. Ludziska gapią się w szklany ekran i pożerają wzrokiem soap reality szoły, że aż włos się na głowie jeży. Czytałem artykuł o tych szołach w USA. Niestety nie wygląda to za ciekawie co do nas z zachodu idzie. Najbardziej niewinny wydał mi się reality szoł, którego idea jest taka, że z biorących w niej udział kandydatek, wyłania się w finale nową gwiazdę porno. Domyślam się, że widzowie wybierają. Uszczęśliwieni do bólu w d… A oczywiście przez cały okres trwania szołu są wywiady i konsultacje z panującymi już gwiazdami tego biznesu i tym podobne. Nie jestem zbyt niewinny, ale przerażają mnie takie prognozy i że "good news is bad news".

Dziewięćdziesiąt procent piosenek na świecie jest o miłości. I większość piosenek, które piszę też jest o uczuciach. Gdybym miał krótko określić o czym jest "Tak po prostu", powiedziałbym, że: o miłości i o braku miłości, czyli samotności i potrzebie miłości, ale... też o życiu.

Uważam iż życie ludzkie w swojej większości, składa się z naszych osobistych perypetii, czyli przeżyć prywatnych i do tego wora wrzucam problematykę uczuć, ale nasze życie składa się również z postawy wobec rzeczywistości. I to jest też tematyka, która mnie nurtuje. W wyniku tego zawsze przemycam jakiś procent tego tematu do naszych piosenek. Czy to się komuś podoba czy nie Wink

Kiedy piszę płytę, której praktycznie w całości będę autorem, rozplanowuję ją. Staram się, żeby była wyważona. Staram się, żeby każda opowiadana historia była inna, nawet jeżeli kilka opowieści na krążku zahacza o tę samą, lub podobną tematykę. W każdym tekście próbuję opowiadać historię. Dążę do tego, żeby to były takie króciutkie opowiadanka. Musi się coś dziać. Musi być ruch. Erudycja jest mniej ważna. Jeżeli jest, to przy okazji. Staram się pisać jak najprościej potrafię, ale żeby nie było prostacko (no chyba że jest to zamierzone). Właśnie dlatego, że patrzę na całość materiału, kontroluję jakie piosenki już mam, a jakich mi jeszcze brakuje. Czy nie ma przegięcia w żadną stronę: zbytniej powagi i nostalgii, czy w stronę zabawy…

Na "Tak po prostu" brakowało mi kontaktu z rzeczywistością. I dlatego powstał GŁÓD SENSACJI. Przyznam się szczerze i bez bicia, że kiedy byliśmy już w studio i nagrywaliśmy, Kuba chciał zmienić tekst. Chciał coś energetycznego typu sporty ekstremalne, tego typu emocje. Ale ja się tym razem uparłem. Normalnie, gdyby mnie przekonał, bez dyskusji skrobnąłbym coś nowego. Tak zwykle bywa. Ale tym razem naprawdę czułem, że potrzebny jest taki kawałek na płycie. I mimo, że wielu ludziom ten numer nie pasuje, nie żałuję tamtej decyzji. Ten numer jest naprawdę jak kontakt z rzeczywistością.

DWIE POŁOWY: Pierwsza wersja tej piosenki była coś o tym, że: Przez całą wieczność chcę cię kochać... Coś takiego.

Powiem w ten sposób: Już po wydaniu płyty, przez kilka lat zaczepiali mnie ludzie, którzy mówili, że piękna płyta, ale dlaczego taka smutna? Wspomniałem, że staram się panować nad całością materiału, żeby nie było przegięcia w żadną stronę, żeby była równowaga między prostotą i skomplikowaniem, między powagą i uśmiechem. Natomiast druga strona medalu jest taka, że ja piszę do muzyki. I muzyka mnie inspiruje. Zwłaszcza muzyka Kuby, którą po prostu przeżywam o pięt, po jeszcze kilka ciał wyżej niż ciało fizyczne, czy mentalne. Przeżycie kończy mi się krócej mówiąc gdzieś wyżej niż w astralu Wink Na drugiej płycie będzie taka balladka z samym fortepianem, która dla mnie jest chyba najlepszą kompozycją polską jaką w życiu słyszałem. No... i kiedy pojawiła się kompozycja, która dzisiaj ma tytuł DWIE POŁOWY, wiedziałem, że mamy "przewaloną" płytę w stronę zadumy i melancholii. Przyznam się, że w związku z tym trochę na siłę starałem się przemycić do tej kompozycji trochę lekkości, prostoty i żeby ta miłość się naszemu bohaterowi wreszcie przydarzyła. Chciałem rozjaśnić trochę. Efekt był taki, że nie wyszło to najlepiej i najszczerzej. Na dodatek na horyzoncie pojawiło się widmo w postaci innego tekściarza. Numer tak się spodobał pewnemu panu (a ja jeszcze nie miałem wtedy dużej dozy zaufania w wytwórni i miałem nad sobą, że tak powiem wyobraźcie sobie, kierownika literackiego, który dzięki bogu nie wtrącał się, ale jednak Wink)... No więc piosenka tak się spodobała, że pewien pan napisał do niej tekst. I prawie ten tekst został zaakceptowany. A mnie się piosenka też podobała jak nie wiem co. Więc się wkurzyłem siadłem wieczorem, zagryzłem zęby i napisałem nowy tekst. Już nie kombinowałem jak trzeba, tylko dałem się ponieść muzyce. I tak powstały DWIE POŁOWY. Zaniosłem tekst następnego dnia do studia i dałem Kubie do przeczytania. A później człowiekowi z wytwórni (w sumie naszemu kumplowi Wink), który się nami opiekował. Pamiętam jak dziś, że siedzieliśmy na kanapie u Winka w studiu i nasz opiekun z Sony, który przyniósł wcześniej tekst tego obcego pana i chciał żeby go nagrać, szmyrgnął go za oparcie kanapy i kiwając głową kazał nagrywać moją wersję. No... miałem satysfakcję Wink

Kubie gorzej się śpiewało refren niż w pierwszej mojej wersji i w wersji tego pana, ale pracowaliśmy już jakiś czas ze sobą więc nauczył się iść na kompromis, żeby treściowo było fajnie. W ogóle Kuba potrafi mi zaakceptować i wyśpiewać takie zbitki, że inni wokaliści by mnie opluli i na drzewo wysłali. Taki fajny ten Jakub jest Wink No i niestety nie udało się znowu uniknąć w tej ostatecznej wersji utworu pewnej dawki goryczy. Ale sama kompozycja mimo, że piękna zawiera w sobie ten cień. I tak, mimo, że starałem się nad tym panować "przewaliliśmy" płytę w stronę tę smutniejszą.



TYLKO TY I JA: Pojawiła się na krążku jako bonustrack. I mało brakowało, a by się w ogóle nie pojawiła. Na ponowne nagranie nie było czasu, ani piniędzy. Piosenka była oryginalnie nagrana jeszcze dla Pomatonu, nie Sonego, ale firmy się dogadały. Problem polegał na tym, że nagranie sprzed dwóch lat odbiegało baaardzo od jakości nagrywanego właśnie materiału. Kuba perfekcjonista ciężko się mógł z tym pogodzić, że całość nie będzie per fekt. Ponieważ nie było innego wyjścia, zrobiło się to najprostszym sposobem. Piosenka poszła na koniec i została opatrzona uwagą "bonustrack". Czyli, że się umawiamy z państwem, że jest ten numer na płycie, ale proszę go nie łączyć z resztą materiału, która tworzy całość bez niego Wink I w sumie dobrze się stało, bo TYLKO TY I JA na koniec bardzo pasowało. Zrobiło to co chciałem osiągnąć w "dwóch połowach" początkowo, czyli rozjaśniało na finał całą płytę.

A sama piosenka była pierwszą piosenką jaką napisałem dla zespołu. Historia mojego spotkania z chłopakami jest opisana gdzieś na stronie Poluzjantów w dziale "historia", dlatego nie będę jej tu powtarzał. W każdym razie dostałem na początku cztery kawałki do otekstowania. I jednym z nich było TYLKO TY I JA. Kiedy słuchałem piosenki to od pierwszego usłyszenia wiedziałem, że w refrenie będzie "Tylko ty i ja". Później zdarzyło mi się coś podobnego tylko raz, przy drugiej płycie, ale nie o tym teraz Wink Napisałem te cztery piosenki w tydzień i wysłałem Kubie. I tak powstało TYLKO TY I JA. Właściwie później poprawiłem tylko w stosunku do pierwszej wersji drugą zwrotkę. Oryginalnie było tam coś o wojnie i Kubie nie pasowało to do reszty. Została piosenka i ja zostałem w zespole niejako jako dwa w jednym z dobrodziejstwem inwentarza.

Z tamtych czterech piosenek do dzisiaj przetrwały tylko dwie: ta o której teraz opowiadam i MAŁA APOKALIPSA. Pozostałe rozpłynęły się jak Alka-seltzer w szklance wody. W sumie z przygotowywanych na płytę "Tak po prostu" piosenek, które były już gotowe w sensie kompozycji i tekstu, poleciało do kosza jakieś sześć numerów. Też mi to trochę pomieszało szyki, bo nagle się okazało, że pewnego rodzaju piosenek jest więcej, a pewnego mniej. Ale niestety tak to bywa.

Pamiętam, że w TYLKO TY I JA fascynowała mnie rytmiczność tego utworu. To nie była moja pierwsza piosenka w życiu, ale pierwsza do tego rodzaju muzyki. Krótka fraza, gęsta. Wyżyłem się na tej muzyce jak potrafiłem najlepiej. Czasami kiedy słucham jej teraz wydaje mi się przeładowana. Ale tam się tak wszystko zgadzało i była taka gęsta pulsacja, że aż się prosiło o rymy wewnętrzne, czyli wewnątrz frazy (ranek, dzbanek; anioł tanio; ludzie w trudzie). Można było z tego zrezygnować, ale według mnie byłoby to wbrew tej muzyce. A przynajmniej ja tak to czuję. Chociaż przyznaję, że może to tworzyć wrażenie przeładowania. Kilka razy Kuba prosił mnie później, przy okazji nowych piosenek, żebym nie rymował tak dokładnie. Ale jak? Przecież ta muzyka jest taka okrągła i harmonijna, w tekście musi to też znaleźć odbicie. Inaczej dla mnie jest pod włos. Natomiast eksperymentowaliśmy sobie później różnie, ale to już zupełnie inna historia...


C.D.N... być może


Ostatnio zmieniony przez akinomka dnia Śro 20:50, 30 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
czendo
Mikrofon Badacha
Mikrofon Badacha


Dołączył: 16 Maj 2006
Posty: 1250
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Warszawa

PostWysłany: Śro 23:02, 30 Sty 2008    Temat postu:

Cytat:
Ale jest to opowieść właśnie o takich Romeo i Juli po dragach. Prawie Sid i Nancy. Chociaż inna historia. I jeżeli ktoś na to do tej pory nie wpadł Wink to ta story opowiada o narkotykowej jeździe. Związkach narkotykowych, czy też po narkotykach. O iluzjach...

Pamiętam, że kiedy to piewrszy raz przeczytałam, to starałam się to wymazać z pamięci Razz to była piękna piosenka metaforyczna o miłości i po prostu abstrakcie, a kiedy stała się narkotyczna delirką, to na moment straciła dla mnie wiele... Na szczęście są na tym świecie ludzie, którzy nie potrzebują chemii, żeby ulewa złotych rybek im śpiewała Wink


Ostatnio zmieniony przez czendo dnia Śro 23:02, 30 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
qb
Tak po prostu
Tak po prostu


Dołączył: 23 Lis 2006
Posty: 21
Przeczytał: 0 tematów


PostWysłany: Śro 12:58, 20 Lut 2008    Temat postu:

czendo napisał:
Cytat:
Ale jest to opowieść właśnie o takich Romeo i Juli po dragach. Prawie Sid i Nancy. Chociaż inna historia. I jeżeli ktoś na to do tej pory nie wpadł Wink to ta story opowiada o narkotykowej jeździe. Związkach narkotykowych, czy też po narkotykach. O iluzjach...

Pamiętam, że kiedy to piewrszy raz przeczytałam, to starałam się to wymazać z pamięci Razz to była piękna piosenka metaforyczna o miłości i po prostu abstrakcie, a kiedy stała się narkotyczna delirką, to na moment straciła dla mnie wiele... Na szczęście są na tym świecie ludzie, którzy nie potrzebują chemii, żeby ulewa złotych rybek im śpiewała Wink


Mówiłem o tym na maturze z polskiego Very Happy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Marta
Pałeczka do perkusji Lutka
Pałeczka do perkusji Lutka


Dołączył: 17 Lis 2005
Posty: 275
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Oborniki Śląskie

PostWysłany: Śro 14:56, 20 Lut 2008    Temat postu:

i ciąg dalszy nie nastąpił....

Może kiedyś jeszcze się doczekamy
hmmm ..... np. przy wydaniu drugiej płyty Razz Wink
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Poluzjanci Strona Główna -> Nowa kultura - tura cool Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group

Theme xand created by spleen & Forum.
Regulamin